Alchemiczka sensu - recenzja książki „Poetyka kulturowa a praktyka Joanny Bator”

Magdalena Nowicka-Franczak

 

Co łączy Joannę Bator z Paulo Coelho? Prawie nic. Chyba tylko to, że w jej książkach, podobnie jak w bestsellerach Brazylijczyka, czytelniczka odnajdzie jakąś cząstkę siebie. Jednak zamiast pulpy z aforyzmów (patrz: Coelho), polska pisarka karmi osoby czytające warstwową opowieścią sporządzoną ze słów o wyrazistym smaku.

Angelika Siniarska-Tuszyńska, bodaj pierwsza batorolożka w kraju i autorka książki Poetyka kulturowa a praktyka Joanny Bator znajduje jeszcze jedno podobieństwo między autorem Alchemika a twórczynią Purezento. To zamiłowanie do podróży, która odbywa się tak w przestrzeni fizycznej, jak i mentalnej – jest wyprawą w głąb siebie. Na tym podobieństwa się kończą, a w roli alchemiczki sensu Polka wypada o niebo lepiej niż Brazylijczyk.

Łódzka kulturoznawczyni patrzy na twórczość Joanny Bator przez soczewkę poetyki kulturowej. W tej zapoczątkowanej przez Stephena Greenblatta metodzie badania literatury kładzie się nacisk na analizę historycznych i kulturowych kontekstów powstania dzieła. Takie podejście nie izoluje literatury od społeczeństwa, ale umieszcza ją w centrum praktyk, jakie służą ludziom do wytwarzania znaczeń. A jeśli dodamy do tego intuicję Jürgena Pietersa, że kultura jest „hodowlą sensu” wyrastającego z ludzkich doświadczeń, to jak ulał pasuje do Bator metafora twórczości jako alchemii, polegającej na tworzeniu doznania estetycznego z wiedzy i świadomego przeżywania kultury.

Zadanie, jakie postawiła sobie Siniarska-Tuszyńska, do łatwych nie należy, ponieważ Bator to jedna z najbardziej samoświadomych twórczyń, która pisząc, dociekliwie analizuje to, co robi. Naukowczyni, kulturoznawczyni, filozofka, eseistka, tłumaczka, podróżniczka – oto tylko kilka jej wcieleń. Badaczka samobadającej się pisarki musi więc znaleźć sposób, żeby ujarzmić obiekt swoich zainteresowań i nie narazić się na zarzut wtórności czy epigoństwa. Autorka Poetyki kulturowej… poddaje twórczość pisarki testowi. Analizuje pracę doktorską Bator, w tym to, jak teoretyzuje ona własną praktykę kulturową, którą określa mianem „hermeneutyki feministycznej o psychoanalitycznym podłożu”. W telegraficznym skrócie, chodzi nie tylko o upominanie się o żeńską narrację, ale także o dostrzeganie różnic między kobietami. Ta różnorodność wyraża się w praktykach nadawania sensu tekstom i rzeczywistości, o której one traktują.

W kolejnych dziesięciu rozdziałach Siniarska-Tuszyńska stawia lustro przed poszczególnymi książkami urodzonej w Wałbrzychu pisarki. Przygląda się temu, jak Bator realizuje w utworach bliskie jej zasady i ideały pisarskie. Jej dorobek prozatorski porządkuje chronologicznie, a więc zaczyna od Kobiety (autofikcji pisanej w duchu écriture féminine) a finiszuje (nieomal) na zbiorze opowiadań Ucieczka niedźwiedzicy. Na sam koniec zostawia dwa antropologiczne reportaże z Japonii, Rekina z parku Yoyogi oraz Japoński wachlarz. Powroty, które czyta w optyce etnopoetyki – budowania mostów między kulturami za pomocą tworzywa językowego.

Natomiast most, który kulturoznawczyni przerzuca między tymi wielorakimi formalnie i stylistycznie tekstami ma dwa filary: arachnologię i wspomnianą już alchemię. To pierwsze pojęcie, wywodzące się od mitologicznej Arachne, nazywa sposób tworzenia narracji przez kobiecą podmiotkę – tkającą autoopowieść układającą się w wyraźny wzór. Jest on szczególnie wyraźny w dyptyku Piaskowa góra i Chmurdalia oraz w powieści Gorzko, gorzko, gdzie biografie kolejnych generacji kobiet są rozmową lub polemiką z wyborami poprzedniczek. U Bator groteska ściśle splata się z grozą. Siniarska-Tuszyńska sporo uwagi poświęca wątkowi traumy transgeneracyjnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, zwłaszcza w Ciemno, prawie noc czy Gorzko, gorzko.

Według teorii literackiej alchemii, rozwijanej w końcowych rozdziałach książki,  demiurgiem pisarstwa jest poeta doctus, w tym przypadku artystka-naukowczyni. Taka persona nie boi się używać surowca literackiego do wytwarzania sensu. Nie obawia się też przemiany, którą w jej bohaterach wywołuje nagła utrata i śmierć kogoś ważnego. Dla alchemiczki ból jest jednym z tajemnych składników „amalgamatu”, z którego można wyhodować żywą opowieść.

Kulturoznawczyni tropi u Bator ślady Homera, Freuda, Foucaulta i Mary Shelley, a także motyw sobowtórów, bliźniaczek i innych graczy w podwójność, tak istotną zwłaszcza w Wyspie Łzie i Roku królika. Nie zabrakło miejsca dla ukochanych przez powieściopisarkę „zahaczek”, czyli przedmiotów, zdarzeń i słów należących do osnowy tkanej fabuły. Taką „zahaczką” jest chociażby nocnik Napoleona, wędrujący z rąk do rąk i przemieniony w doniczkę na paprotkę, albo wielkie i włochate ucho dziadka A., uruchamiające wyobraźnię lepiej niż akademickie ćwiczenia z kreatywnego pisania. Są tu także rozważania o tym, dlaczego w powieściach tej twórczyni mężczyźni są w zasadzie nieobecni, czemu śmierć ma tu często zapach spalonego mięsa i jak się ma japońska filozofia dobrego życia, wabi-sabi, do zachodnich wynalazków, jak slow life i hygge. Jest więc Poetyka kulturowa… nie tylko rozprawą akademicką, ale także leksykonem batorologii.

Po książkę Siniarskiej-Tuszyńskiej bez cienia wątpliwości i chwili wahania powinni sięgnąć wielbiciele i admiratorki mięsistej tkaniny słownej, z której Bator, niczym Arachne, tka swoje teksty. Znajdą w Poetyce kulturowej… dowód uważnej lektury i wiele zaskakujących tropów interpretacyjnych, które być może staną się dla nich zahaczkami do własnych pisarskich prób. Nie zawaham się jednak włożyć łyżki (no dobrze, łyżeczki) dziegciu do tej beczki miodu. Autorka jest na równi badaczką i fanką pisarki, zakochaną w jej książkach, także tych słabszych, jak Kobieta czy Rok królika. Owszem, cytuje krytyczne uwagi recenzentów twórczości Bator, ale sama się pod nimi nie podpisuje. Broni stylistycznych wyborów ulubionej literatki nawet wtedy, kiedy nie warto tego robić i kiedy sama pisarka dystansuje się od nieudanych utworów.

Trochę na wyrost przypisuje też pisarstwu Bator rolę autoterapeutyczną. Sama zainteresowana, podczas wykładów z poetyki, które w tym roku wygłosiła na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego, zastrzega, że nie szuka w pisaniu terapii, ale samopoznania. Jako troskliwa narratorka – tę koncepcję rozwijała w Łodzi, inspirując się pojęciem troski o siebie Michela Foucaulta – dba zarówno o bohaterów, jak i o tą, która pisze. W tym kryje się sekret jej alchemii. Łączy rolę czytelniczki, pisarki i badaczki. A Siniarska-Tuszyńska podąża krok za nią.

 

*Książka poświęcona twórczości Joanny Bator jest dostępna w księgarni WUŁ.

Podobała Ci się recenzja publikacji „Poetyka kulturowa a praktyka Joanny Bator”? Więcej tekstów Magdaleny Nowickiej-Franczak znajdziesz tutaj.