IRIT. Kiedyś – Irenka

Joanna Sikorzanka

 

Kiedy w 1947 roku wreszcie dotarła do Palestyny, usłyszała, że będzie lepiej, gdy zmieni imię, bo Irenka nie pasuje do kibucu…

Ale jak to? Przecież to ona, Irena Libowicz, urodzona w 1931 roku w Częstochowie, córka Natalii i Leona, nawet w getcie nie rozstawała się ze swoim imieniem! Choć – przyznaje – potem, przez jakiś czas była Krysią Iwańczyk, która na pamięć znała „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario” i którą chronił Anioł Stróż… To było już po wypchnięciu przez dziurę w murze małej Irenki na drugą stronę, poza getto. „Dzieciństwo, berecik, szalik, moja śliczna mama i mój ukochany łysy tatuś, wszystko to pozostało na zawsze po drugiej stronie” napisze po latach w zbiorze „Osmaleni” Irit Amiel. Tak, Irit, bo w końcu przystała na zmianę imienia, ale pod warunkiem, że chociaż cząsteczka Irenki będzie jej towarzyszyć do końca życia.

Z jej twórczością zetknęłam się po raz pierwszy w latach 90. – w łódzkiej Oficynie Bibliofilów Marka Szukalaka ukazał się najpierw tomik jej wierszy „Egzamin z Zagłady”, a następnie kolejny – „Nie zdążyłam…” Pamiętam wrażenie, jakie wywarł na mnie wiersz „Mój Ojciec” – czytałam go ze ściśniętym gardłem – „Na swoja ostatnią drogę / mój ojciec wzuł narciarskie buty. / On sądził, że w narciarskich butach / będzie zdatniejszy do życia. / Mój ojciec gorzko się pomylił. / Na tę górę, na którą on wszedł / nie trzeba narciarskich butów. // Na tę górę wchodzi się / bosym i spalonym”.

Rok 1994 był rokiem debiutu Irit Amiel, która potem wydała jeszcze kolejne tomiki wierszy, zbiory opowiadań i autobiografię. Tłumaczyła na język hebrajski utwory Marka Hłaski, Henryka Grynberga, Hanny Krall, Abramka Koplowicza i Wisławy Szymborskiej. Za „Osmalonych” i „Podwójny krajobraz” była nominowana do Nagrody Literackiej Nike. W książce „Irit Amiel. Obecna. Proza i inne pisma pozostałe”, która ukazała się w Wydawnictwie UŁ, czytamy:

Amiel „najlepiej kojarzona jest jako autorka metafory osmalenia, zyskującej status kategorii badawczej, określającej kondycję osób, które wprawdzie ocalały z Zagłady, niekiedy odbudowały z sukcesem swoje życie, lecz są nieustannie bądź okresowo nawiedzane przez te, wytrącające z teraźniejszości, doświadczenia”.

Osmalone są postacie z opowiadań Irit Amiel, osmalona jest także ona, „pisarka izraelska polskiego pochodzenia”, jak podaje Wikipedia, żona sabry – Eliachu „Chuz’ego” Amiela, matka Liona Moszego i Jehudity, posiadająca w swoim domu w Ramat-Gan pod Tel Awiwem zbiór miniaturowych (porcelanowych?) domków ozdabiających ściany i półki. Czy mają one zrekompensować jej wieczną tęsknotę za domem, który utraciła w dzieciństwie? Wypchnięta przez dziurę w murze na stronę życia jedenastoletnia dziewczynka wszystko zostawiła za sobą i – jak pisze w „Kartce z pamiętnika” - „od tej chwili nie czuję się już w życiu jak w domu”.

W książce, opracowanej przez Anitę Jarzynę, Agnieszkę Piśkiewicz-Bornstein i Martę Tomczok, obok zdjęć domków znajdziemy też korespondencję Irit Amiel, faksymile rękopisu „Do mojego Ojca”, fotografie autorki z przymusowego obozu dipisów na Cyprze, gdzie przebywała przed przyjazdem do Palestyny, różnego rodzaju notatki i zapiski na kartkach i karteluszkach, pisane odręcznie w języku polskim modlitwy, a także – przepisany z rękopiśmiennych wersji – porażający wiersz „Przedmioty”, który mniej lub bardziej świadomie nawiązuje do utworu Zuzanny Ginczanki „Non omnis moriar” i „Rzeczy” Władysława Szlengla. Nie mogę go, chociaż we fragmencie, nie przytoczyć.

„Świat przewrócił się do góry nogami. / Nic nie zginęło, tylko ludzie. / Naszyjniki po prostu zmieniły szyje, srebrne kolczyki zmieniły uszy […] Puste angorowe sweterki wypełniają inne piersi […] Wózki dziecięce zmieniły dzieci […] Porcelanowe świąteczne serwisy zmieniły tradycyjne pesachowe dania na schab / z kapustą i barszcz z uszkami […] Srebrne sobotnie lichtarze oświetlają inne twarze i migotają nad stołami, gdzie dzieli / się opłatkiem, a nie macą i kneidelkami, i płaczą stearynowymi łzami z tęsknoty za / narodem, którego nie ma […] Po perskich dywanach i kilimach stąpają po dziś dzień inne stopy./ Drewniane parkiety tajemniczo stękają nocami pod innymi nogami”…

Książka nosi tytuł „Irit Amiel. Obecna” – ta podkreślona obecność jest, według badaczek twórczości pisarki, „jednym z najistotniejszych, obok pamięci, słów kluczy do literatury Amiel, a może jest po prostu formą pamięci”. Podkreślają one także we wstępie, iż praca nad jej tekstami, przepisywanie ich, rozszyfrowywanie niektórych kwestii czy stosowanie aparatu krytycznego stały się dla nich „doświadczeniem uobecniania autorki […] budowania szczególnej zażyłości z nią, ale i między nimi trzema”. Dopełnieniem publikacji są „Głosy” - badaczy i twórców literatury - Przemysława Czaplińskiego, Henryka Grynberga, Jacka Leociaka, Izoldy Kiec czy Tadeusza Nyczka. Izolda Kiec pisze o utworach Irit Amiel – „wywołują we mnie wzruszenie i przerażenie”. I dodaje – „czytam je po to, by dowiedzieć się czegoś o sobie, by w tamtych ludziach, w obrazie tamtych czasów – odnaleźć własny świat…”. Henryk Grynberg, którego Amiel nazywała „przyszywanym braciszkiem”, podkreśla, że „literaturze Holokaustu często brak adekwatnych środków, ale Irit pokazuje, że można je znaleźć. Gdzie? W sobie”. Zaznacza też, że autorka „Podwójnego krajobrazu” do mistrzostwa opanowała sztukę mieszania przeszłości z teraźniejszością. Przemysław Czapliński zwraca uwagę na odwołania biblijne w twórczości Amiel i zachęca, by jej „opowieść przeczytać jako dobrą nowinę z ducha Holokaustu”. Tadeusz Nyczek „Osmalonych” nazywa „Medalionami końca wieku” i w autobiografii „pod zachwycającym tytułem – Życie – tytuł tymczasowy” odnajduje klucz do wielu opowieści „panny z Częstochowy”. I jeszcze Jacek Leociak piszący o „powinności pamięci” – „zapis egzystencji osmalonej odsłania przed nami nowy wymiar uniwersalnego lęku człowieka przed śmiercią. Śmierć własna jawi się ocalonemu przede wszystkim jako ostateczny kres istnienia tych spopielonych, którzy znaleźli swoje miejsce w pamięci ocalonego, a teraz tracą je bezpowrotnie”. „Na razie jeszcze wszyscy we mnie pulsujecie – to słowa poetki – Wytatuowani w mej pamięci, wyżłobieni w moich żyłach. / Lecz wkrótce zabiorę was ze sobą do Hadesu / W ten ostatni mrok i nie będzie już zmartwychwstania”.

„Irit Amiel. Obecna” w opracowaniu Anity Jarzyny, Agnieszki Piśkiewicz-Bornstein i Marty Tomczok to nowość wydawnicza z 2025 roku. Cztery lata wcześniej, także w Wydawnictwie UŁ, w serii Projekt: Egzystencja i Literatura, ukazała się praca Marty Tomczok „Amiel. Życie”, w której autorka odwołuje się do powtarzanej często przez Irit myśli, iż życie nie może obyć się bez literatury, a literatura – bez życia. „To jedna z mądrości, jakie zostawiła nam autorka „Osmalonych” – pisze Tomczok – nie po to, byśmy ją ze smutkiem rozpamiętywali, ale byśmy czerpali z niej siłę”. Obie te książki znakomicie się dopełniają i warto byłoby czytać je razem. Na okładce tej wcześniejszej umieszczono fotografię Irit Amiel autorstwa Bogdana Frymorgena – autorka „Egzaminu z Zagłady” patrzy na nas z zarażającym uśmiechem. Z niego też można czerpać siłę.

Więcej tekstów Joanny Sikorzanki TUTAJ.